Długo myślałem nad stworzeniem tego miejsca. Nawet kilka lat temu wykupiłem już serwer, ale nigdy nie było dość motywacji, aby ten pomysł zrealizować. Minęło sporo czasu, któregoś dnia zacząłem przeglądać swoje zdjęcia i wszystko w głowie złożyło mi się w jedną całość. Postanowiłem połączyć dwie pasje – fotografię i audio w jednym miejscu. Stworzyć dziennik moich audio-przygód, których w ostatnich latach było całkiem sporo.
Dziś jednak będę pisał z nico innej perspektywy. Z biegiem lat moje postrzeganie tego hobby mocno się zmieniło.
Wiem już, że nie ma najlepszych kolumn, ani najlepszych wzmacniaczy. Że nie ma systemów idealnych.
Że droższe nie zawsze jest lepsze, że nie dynamika, kontrola i detal są wyznacznikiem dobrego grania. Najważniejsza jest perspektywa słuchacza, to żeby on był zadowolony, żeby odnajdował w danej prezentacji dźwięku to co kręci go najbardziej.
W audio mamy całą masę czynników wpływających na odbiór sprzętu – akustyka, spasowanie elementów toru, rodzaj słuchanej muzyki, poziom głośności, czy słuchamy długo, czy krótko. Czy potrzebujemy z głośników energii, czy relaksu. Pobudzenia, czy ukojenia.
Ponad wszystko pamiętajmy więc, że to hobby jest nasze – najważniejsze jest, aby system cieszył nas…
jego charakterystyka ma trafiać w nasz gust nie kolegi, jego design ma się nam podobać i pasować do naszej przestrzeni życiowej. Niezależnie, czy będą to wielkie jak pralki vintage’owe Tannoye, czy smukłe współczesne kolumny w lakierze high gloss… całość do tego musi współgrać z pomieszczeniem – jego gabarytem, sposobem ustawienia kolumn.
Dlatego też z dystansem należy podchodzić do wszelakich recenzji, testów i opinii innych użytkowników.
Warto raczej szukać w nich cech i zastanowić się, czy są to elementy, których w naszym torze brakuje, czy wręcz odwrotnie.
Wszyscy szukamy w tej zabawie – gonimy króliczka, brzmienia idealnego, połączenia ognia i wody. Przekonałem się jednak kupując kolejne urządzenia, które miały być tymi docelowymi, że nie cel, a samo poszukiwanie – ta droga daje mi w tym wszystkim najwięcej frajdy.
Kilka razy udało mi się zrobić z mojej świetny system, ale okazuje się, że ja równie bardzo lubię te niedoskonałe – te, które przeplatają drogie, dobre elementy z tanimi i tworzą fajną synergię – czasem dźwiękową, czasem wizualną. A już w ogóle najwięcej satysfakcji daje złożenie w całość całkiem tanich elementów, które dają przyjemniejszy sound od kilkukrotnie droższego zestawu.
Jeden z moich znajomych stwierdził swego czasu, że pierwsze wpięcie nowego elementu w tor jest jak narkotyk – ekscytacja, zastrzyk dopaminy – cholera, coś w tym jest. Może właśnie dlatego tak się w tym rozkochałem?
Na drugim biegunie tej żonglerki są samotne wieczory, kiedy przy muzyce szukamy ukojenia, chwili odpoczynku od codziennych obowiązków.
Zestawianie systemów, dokupowanie kolejnych – coraz lepszych sprzętów, odsłuchy, spotkania ze znajomymi – to jest w tym wszystkim szalenie istotne.
Na koniec dnia, nie zapominajmy jednak o to, co było punktem wyjścia – a zawsze była nią zapewne sama muzyka. Słuchajmy tego co lubimy, a nie tego co jest dobrze zrealizowane, komponujmy sprzęt tak, aby nas cieszył. Nie bójmy się szukać, ale nie bójmy się też tańszych rozwiązań, jeżeli ich brzmienie akurat nam pasuje, to czasami warto odpuścić.
Gdy możemy spokojnie po całym dniu gonitwy wziąć do ręki ulubionego winyla, czy CD i na chwilę zapomnieć o tym co nas trapi. Uwielbiam też streamery, które pozwalają nieustannie poznawać nową muzykę.
Wbrew obiegowym opiniom dobrej, nowej muzyki jest naprawdę bardzo dużo. Wystarczy wiedzieć gdzie szukać i tak zestawić system, żeby prowadził nas swoim sposobem prezentacji w nowe nieodkryte dotąd rejony 🙂
Karol