Audio DIY – “wzmacniacz marzeń”, kolumny z kitu – czy warto?

…zakupić taki klocek?

Bo że warto się bawić to jeśli kogoś to kręci? Jasna sprawa. Sam czasem wymieniam kondensatory sprzęgające i mniemam, że budowa sprzętu od 0, czy własna modyfikacja może być super satysfakcjonująca…

Niemniej trzeba mieć świadomość, że to hazard. Każdy “wzmacniacz marzeń” gra inaczej… a niektóre kompletnie nie są warte inwestycji... Na szczęście dla ich posiadaczy, często nie ma punktu odniesienia, a gra inaczej niż poprzednik, więc jest OK.

Dlaczego zakup audio DIY/KIT to hazard?

Znaczenie dla brzmienia urządzenia ma tak wiele rzeczy – marki i materiały kondensatorów i rezystorów, ich parametry, etc.

Słyszałem na własne uszy ile potrafi zmienić wymiana pozornie totalnie nieistotnej pary kondensatorów w torze zasilającym – takich za dosłownie kilka złotych sztuka.

W domu miałem preampy phono, które robił mój kolega – pierwszy klon Audio Note zagrał tak, że dosłownie nie było co zbierać z Manleya Chinooka (obecnie ok 12 000zł). Drugi – na pozornie lepszych, ale już nieco innych komponentach był po prostu fatalny – mdły, bez wyrazu, ataku i z rozmytymi źródłami pozornymi.

Jeżeli wydaje się Wam, że ktoś zrobi “dobre zasilanie” i wrzuci tam DOBRE kondensatory, albo zamontuje topowe trafa do lampowca i macie “pozamiatane”… to macie rację – wydaje Wam się.

Bardzo często takie urządzenia mają jakąś cechę, która irytuje, albo czegoś brakuje… i cholera nie wiadomo kompletnie gdzie szukać przyczyny.

Dlatego moim zdaniem po takie konstrukcje powinni sięgać głównie majsterkowicze/zajawkowicze, albo osoby bardzo osłuchane.

Budowa sprzętu Custom to temat tak losowy, nieprzewidywalny, że jeśli mam być szczery po blisko 10 latach i tonie przewalonego sprzętu nadal mocno z rezerwą podchodzę do tego typu urządzeń.

Audio DIY, a auto Tuning

Wielu mocno zakręconych audiofili-DIYowców wykręca pewne parametry brzmieniowe do granic możliwości. Taki wzmacniacz przypomina wówczas auto do dragu, albo driftu – ma zajebiste przyspieszenie, albo fajnie idzie bokiem i daje mega frajdę.

Albo… dany klocek jest idealnie wpasowany do jego kolumn i źródła.

Niestety po miesiącu użytkowania, jak adrenalina nieco opadnie może się okazać, że w nowym ciężko pokonać mu próg zwalniający, albo brakuje mu tylnego fotela.

Rynek audio jest naprawdę pełen bardzo dobrych urządzeń markowych, czy manufakturowych. Można je względnie bez problemów odsprzedać. W przypadku zakupu używki najczęściej bezstratnie.

Oczywiście zdarzają się wyjątki i znam takie przypadki, gdzie DIY kolokwialnie mówiąc… rozwala system.

W dobrym Audio cenna jest prostota i świadomość tego co się robi.
Perfekcyjny przykład to np. takie marki jak Phoenix Audio, Haiku Audio, czy choćby EAR. Wówczas nie trzeba NAJLEPSZYCH traf, czy NAJLEPSZYCH parametrów, a i tak gra muzyka.

Total
0
Shares
Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Zapisz się do newslettera
otrzymuj powiadomienia o nowych wpisach