Harbethy przestały w Wojtka z Drezdenka dobre kilka miesięcy, jako, że przyszła pora odmienić się za Sun Audio 2a3 i Haiku Sol I, który został po Zlocie na Kaszubach – to do transportu dorzucił więc słynne Herbatniki.
Wg niego pierwszy model 7 był znacznie ciekawszy, te są gęstsze, ciemniejsze bardziej sklejone. Ja jedynek nie miałem, więc się nie wypowiem.
Miałem stare vintagowe HL3 i bardzo fajnie grały, choć bliżej było mi do Snella. Był czas, kiedy 7ES-3 porównywałem bezpośrednio z 30.1 i bliżej mi było właśnie do 7mek – były bardziej fun.
Moja opinia o Harbeth HL Compact 7ES-3
Mam mało czasu, a chcę żeby było w miarę na świeżo. HLki grają obok Spendorów FL9, były też Sonusy. Audio Revival Atalante.
Tradycyjnie najlepiej w roli wzmocnienia wypadł Audion – wydaje się być stworzony do kolumn brytyjskich – z liniowymi kolumnami jest nieco zbyt liniowo, ale te z nieco wyeksponowanym środkiem (dla mnie) prowadzi znakomicie.
Audion rozświetlił i dodał wyrafinowania Harbethom, Atoll był nieco zbyt sklejony. Do Haiku trzeba by pewnie bardziej rozdzielcze i ostre źródło niż Merason (ten dorzuca od siebie nieco ciepła ala Harbs).
Jako, że Harbeciarze to sekciarze i zaraz zaczną się wywody o wysokości, gęstości, grubości standów – uspokoję. Przeleciałem je przyznaję nieco pobieżnie.
Wiem, że standy potrafią zrobić różnicę – dla wielu niewartą, dla innych wartą zainwestowanej kasy.
Harbethy grają naprawdę fajnym słodkim środkiem. Mocno przypominają Spendory FL9 na pierwszy rzut ucha. Spendki mają nieco lepszy dół i rozciągnięcie. Odrobinę więcej powściągliwości i neutralności w średnicy, ale na wielu utworach można by się pomylić.
Skrzydła rozwijają na równo grającym, dość neutralnym wzmacniaczu, który podaje niezły prąd.
Grają bardzo uniwersalnie i o ile nie robimy dyskoteki jest naprawdę fajnie. Na najniższym poziomie głośności ciężko o taką namacalność jak z Tannoy, czy Snell.
W kwestii wyrafinowania, plastyczności, naturalności Living Voice są dla mnie zdecydowanie wyżej i są bardziej kompletne – jakby umiejętnie zestrojone.
Takich kolumn nie robi się przypadkiem i ich konstruktor wie co w trawie piszczy.
Można lepiej, można dużo gorzej.
Jeżeli macie do wyboru konstrukcję zrobioną przez wszechwiedzącego DIYowca, który stroi kolumnę liniowo na drogich przetwornikach… a nie jesteście mocnymi audiofilami… bierzcie Harbetha.
Najprawdopodobniej będzie przyjemniej. Szczególnie na rynku wtórnym – Harbetha na dłuższą metę chyba nie da się nie sprzedać.
No i ich wygląd – są naprawdę kapitalne, jeśli ktoś lubi klasykę.