Spendor S100 to pierwsza wersja flagowego modelu brytyjskiego producenta. Miały wiele wcieleń jak późniejsze SP100, SP100R1, SP100R2, czy SP100 Classic.
3 drogi, fantastyczna naturalna średnica, solidna podstawa z 12 calowego basowca i wspaniale zszyta góra dająca niezwykle namacalne i prawdziwe talerze.
Spendor S100: Brzmienie
Pierwsze na co w przypadku Spendora zwraca się uwagę to bez wątpienia niesamowita średnica. Nie jest to jednak granie w stylu Audio Note, czy Snell. Różni się też znacząco od Tannoy, czy JM Lab. Chyba nieco bliżej im do Harbeth, ale to nieco bardziej wyrafinowany i obiektywy rodzaj brzmienia.
Teoretycznie powyższe marki stawiają mocno na oddanie barw i dużej ilości informacji w tym paśmie, ale każda robi to w inny sposób. Każdy jest interesujący i wciągający, ale inaczej.
- Tannoy to spójność, duży dźwięk, nieco jasny, otwarty i absolutny spektakl live. Jest jednak czasem surowy, momentami za lekki, czasami ma się wrażenie że całościowo nieco uproszczony.
- Focal to otwartość, szczegół, w przypadku polikevlaru żywość, szybkość, namacalność – ale nie na taką skalę jak np. Tannoy.
- Snell / Audio Note gra dźwiękiem aksamitnym, ale nie ma aż takiej mocy jak większe przetworniki, brakuje nieco skali (choć można to nadrobić setem). Można też przyczepić się do szybkości, czy jakości wysokich tonów.
Spendor robi to jeszcze inaczej. Nie sili się na granie live, na przesadną otwartość, żywość. Wytwarza coś w rodzaju dystansu do nagrania, którego słuchamy. Bardziej przypomina to obserwację spektaklu, niż stricte uczestniczenie w nim… z drugiej strony jego bas potrafi kopnąć, nadać brzmieniu skali, rozmachu.
Niemniej jest to zawsze nieco ugrzecznione – i na górze i dynamicznie. Sama średnica nie pcha się nam na kolana, ale jest za to niesamowicie naturalna, prawdziwa. Taka niewymuszona. Właściwa. Akuratna.
Największym mankamentem “setek” jest bas, który naprawdę trudno zachęcić do szybszego, konturowego grania. Ten typ po prostu tak ma i trzeba to zaakceptować.
S100 – Z czym zagra?
S100 ma przyjazną impedancyjnie zwrotnicę i można bez problemu grać z nimi nawet z lampą 300B, czy 2a3. Niezależnie jednak od ilości wpompowanych w nie watów – bas zawsze jest nieco misiowaty – choć wielobarwny. Niektóre głośniki wydają się grać 2-3x szybciej na dole.
Do akustyki, jazzu, wokali, bluesa ciężko wytypować kolumnę bardziej kompletną. Warunkiem jest zestawienie Spendków z elektroniką cienkokreskową, o dobrym pasmie przenoszenia, najlepiej z triodą w Single Ended.
Miałem okazję usłyszeć je z Audio Note OTO , Amplifonem WT40, czy Audionem 300B, a także z KR Audio.
W ciemno jednak zestawiłbym je z A klasowym tranzystorem typu Sugden, czy wzmacniaczu opartym na lampie 211/845.
Ważne jednak, aby elektronika nie było zbyt tłusta / wolna, bo nałożą się te cechy ze sposobem grania Spendor S100.
Moją rekomendacją jest przede wszystkim wzmacniacz w A klasie, choć nie wykluczam dobrej gry ze SPEC, czy Devialetem – podskórnie czuję, że mogłoby się to polubić.
Okabling lubią również raczej szczupło i detalicznie grający. Niezależnie od tego jaką elektronikę i kable podpinałem – średnicy nigdy nie udało mi się przewalić, czasem była ciut za jasna, czasem nieco przygaszona, ale nigdy podbarwiona. Góra zazwyczaj miała dużą klasę, choć nie taką jak np. ta z Revelatora w Living Voice.
Warto jeszcze nadmienić, że nie miałem żadnych kolumn, które tak wybitnie grałyby z winylem.
To wręcz nieprawdopodobne jak gładki, spokojny, naturalny i prawdziwy był dźwięk z S100. Żadne inne kolumny, które testowałem u siebie nie były w stanie tak dobrze oddać uroku czarnej płyty.
Spendor S100 – Moja opinia
W szybszych realizacjach muzyki pop, czy rock Spendor będzie sprawiał wrażenie 50 latka, który wyszedł na boisko zagrać mecz z nastolatkami.
Wytrzyma 90 minut i zrobi swoje, ale będzie się wlókł za nimi niczym późny Krychowiak w reprezentacji Polski. Gdzieś tam zagra nawet bardzo dobrze, ale prędzej czy później wysypie się.
Reprodukcja dźwięku to jednak nie piłka nożna, a Spendor nie są kolumnami przeznaczonymi do muzyki rozrywkowej. To nie są też kolumny efekciarskie. To głośniki przeznaczone dla dojrzałego słuchacza, który wie czego oczekuje od sprzętu audio i czego będzie słuchał.
Dobierając im świadomie repertuar możemy słuchać ich godzinami bez cienia zmęczenia.
S100 gwarantują soczysty, pełny, trójwymiarowy, naturalny, barwny dźwięk. Z pewną dozą powściągliwości typową dla nieco starszego gentelmana.
Ich dużą wadą jest na pewno gabaryt – najzwyczajniej w świecie ciężko je dobrze ustawić w małym pomieszczeniu, które nie jest przeznaczone stricte do audio. Bardzo duże znaczenie w ich odbiorze mają też standy – ich wysokość, sztywność – tutaj jest bardzo duże pole do eksperymentów.
Dźwiękowo jednak bez problemu zmieściły się w moim 20mkw salonie, zagrają też na pewno i w pomieszczeniu dużo większym, ale wtedy trzeba będzie wpompować w nie więcej niż 8W, czy 10W.
W wielu aspektach to absolutnie topowe kolumny, które miałem, uważam, że można z nich wycisnąć brzmienie konkurencyjne w półce cenowej do 100 000 PLN za kolumny nowe.
Sprzedałem je dość szybko, bo osoba, która przyjechała po Cabasse Sampan 311 przypadkiem je usłyszała u mnie… (zapomniałem zmienić kable do odsłuchu) i nie mogła już zapomnieć. Mi na horyzoncie pojawiła się możliwość zakupu Living Voice IBX-R2, więc potrzebowałem gotówki i S100 zmieniły dom.
Niemniej, gdybym mógł pozwolić sobie na kolekcjonowanie kolumn S100 bez wątpienia zostałyby u mnie na długie lata.