Wstęp
Reimyio zawsze kojarzyło mi się z wyżynami dokonań inżynierów audio. Urządzeniem nieosiągalnym ze względu na cenę, po wielu latach okazuje się, że używany DAC, topowy model można kupić na rynku wtórnym taniej niż Lampozatora, Audio Note, Rocknę, czy Lumina.
Przetwornik wpadł w moje ręce zupełnie przypadkiem – kolega, którego wysłałem do Audio Atelier po inny przetwornik dostał go na odsłuchy. Słysząc „Reimyo” lekko zdębiałem, ale oczywiście ochoczo pognałem.
Czas był o tyle fajny, że wcześniej słuchaliśmy też Gustarda X26 i mojego Merasona Frerota, a także DAC’a KS Audio od Krzysztofa z okolic Wrocławia.
Punktów odniesienia było więc sporo.
Brzmienie
Odsłuch pierwszy
Pierwszy odsłuch odbył się u kolegi Pawła – Klipsch Cornwall IV, Haiku Sensei 300B z kopiami Psvane Western Electric 300B.
W tym systemie ten przetwornik nie pokazał jakiejś nadzwyczajnej klasy. Myślę że został uśredniony trochę przez nieoptymalny system – transport Bluesound i Tidal/Spotify, słabe okablowanie, a do tego Cornwalle, które dość mocno narzucają charakter brzmienia.
Było dobrze, lepiej niż na przetworniku Pegasus, więcej klasy niż na DACu KS Audio, dużo więcej wyrafinowania niż na Pegasusie.
Jaśniej, dynamiczniej, więcej smaku, ale trudno byłoby mi wskazać Reimyo tutaj jako przetwornik, który kosztował parę lat temu katalogowo 50k i jakkolwiek uzasadnić taką różnicę w cenie.
Odsłuch drugi
Drugi odsłuch odbył się już u mnie w domu – tutaj miałem dużo więcej zabawek – Phast na diabiach, monobloki Audiona, Jolida JD1000, do tego B&W DM6, trochę kabli, kilka preampów i SOtM Ultra Neo, jako transport – z pewnością nieco wyższych lotów.
Nie będę tutaj pisał o konkretnych setach, bo za mało było czasu, aby rzetelnie i w miarę obiektywnie opisać każde z zestawień. Tym razem sporo przepinałem, bo byłem bardzo ciekaw jak zgra się z poszczególnymi urządzeniami, których charakter jest mi znany.
No i tutaj Reimyo pokazało klasę.
Właściwie to niewiarygodne jak wyniósł całość na wyżyny. Nie słyszałem nigdy takiego grania z tak „słabych” kolumn.
- Scena – duża i szeroka.
- Barwa – bardzo naturalna, analogowa
- Dynamika – bardzo dobra, bas jest szybki, wielobarwny, z dobrym kickiem i drive’m
- Wokale – naturalne, prawdziwe, z dużą ilością informacji.
- Instrumenty aksutyczne mają i światło i body.
Całość wydaje się dokładnie taka jak powinna być. Jest czysto, gładko. Prawdziwie. Hi-Endowo bez przesadnej sieczki i szczegółowości, ale też bez pominięcia niczego istotnego.
Reimyo porównałym do dania z gwiazdką Michellin. Wszystko jest tam dopracowane, proporcjonalne, adekwatne.
Niesie to oczywiście pewien zestaw „wad” i zalet. Świetne realizacje brzmią po prostu genialnie, gorsze są nieco obnażane, ale tylko najgorsze nieprzyjemne do słuchania.
To nie jest przetwornik, który coś od siebie dodaje, ubarwia.
Góry jest dużo, ale jest ona niezwykle gładka, czytelna. W kwestii głebii i masy brzmienia DAC KS Audio wypadł lepiej, ale tamto strojenie bardziej faworyzowało muzykę cięższą, nieco bardziej rozrywkowo. W akustyce czy jazzie brakowało zdecydowanie tego smaku i wyrafinowania, ktore zaproponował Japończyk.
Mój niepozorny Merason Frerot wypał na jego tle nadzwyczaj dobrze – wprawdzie pokazuje sporo mniej informacji, ale nie odczuwa się ich braku. W dodatku gra nieco cieplej, bardziej mięsiście, z nieco pełniejszym balansem tonalnym.
Reimyo jest dla mnie idealnym klockiem do bardzo dobrej układanki. Systemu, w którym niczego nie brak, a chcemy podnieść jego klasę.
Ze słuchanych przeze mnie przetworników najbliżej mu do Sonic Frontiers SSD-2 mkII. Tyle że Sonic grał dużo bardziej zachowawczo. Miał może nawet lepszy bas, ale nie dawał tyle przyjemnosci z obcowania z muzyką. Scena była w nim jakby nieco wycofana, a całość powściągliwa. Emocjonalnie jakby krok do tyłu. Niby w Soniku są lampy, ale to Reimyo gra jakby miał w środku żarzące się bańki.
Podsumowanie
Reimyo okazało się być jednym z najciekawszych urządzeń jakie w ostatnich latach przeszły przez moje ręce. Żałuję jedynie, że miałem okazję z nim obcować tak krótko.
Skoro z dobrych, ale mimo wszystko budżetowych Pingwinów zrobił granie na takim poziomie to strach pomyśleć jak zaśpiewałby z Von Schweickert VR-4.
Nie stawiałbym na Reiymio chyba jedynie w przypadku dość rachitycznie grających systemów – np. opartych o lampy Single Ended, które tą przejrzystość, otwartość mają same w sobie i generalnie zazwyczaj mają problem z odpowiednim dociążeniem średnicy i zawieszeniem instrumentów. Są przetworniki, które grają dużo bardziej mięsiście i lepiej będą się do tego celu nadawały. Chyba że mamy ten balans totalny już obecnie w punkt, a dotychczasowy DAC gra w podobnej manierze, ale np. ostrzej.
Jestem jednak przekonany, że w przypadku wzmaciaczy typu Push-pull, które z natury grają grubiej, dynamiczniej i ciężej, czy tranzystorów DAP-999EX sprawdzi się doskonale – doda sznytu, klasy, barwy i gładkości.
O jakości wykonania nie będęsię rozpisywał. Jak wygląda każdy widzi – podobnie jak w graniu – nie ma tu przesadnych fajerwerków, ale waga, rozmiar, jakość spasowania elementów mówią wszystko.
Polecam gorąco. Świetne urządzenie, sam pewnie kiedyś takiego DACa sobie sprawię…
na tak
- jakość wykonania absolutny top
- dużo góry, ale gładkiej i wysokiej jakości
- doskonały balans tonalny
- znakomita dynamika przy bardzo dobrej barwie i masie brzmienia
- doskonale - w punkt zestrojony
na nie
- mimo wszystko nadal cena - choć adekwatna do jakości to nadal wysoka
- brak obsługi gęstych formatów - dla mnie to nie mankament, ale wiem, że wielu ludzi preferuje takie granie
- można na pewno znaleźć urządzenie bardziej wybaczające realizacjom, ale ten przetwornik raczej trafia w ręce ludzi, którzy wiedzą czego szukają